Flex planuje stworzyć w Tczewie drugą co do wielkości w skali swojej korporacji największą farmę fotowoltaiczną na świecie. Zadania nie uda się wykonać szybko przez przeszkody, którymi okazały się długotrwałe urzędnicze procedury i przepisy polskiego prawa. W efekcie od pomysłu do realizacji farmy może minąć kilka lat.
Korporacja Flex posiada w swoich zakładach na całym świecie wiele farm fotowoltaicznych. W ubiegłym roku pojawił się pomysł, aby kolejna powstała właśnie w Tczewie. Miałaby ona być drugą co do wielkości największą farmą fotowoltaiczną na świecie spośród zakładów Flexa. O szczegółach mówi dyrektor generalny tczewskiej fabryki.
Plany Flexa są ambitne, jednak aby je zrealizować potrzeba dużo cierpliwości. Według polskiego prawa starostwo powiatowe, które wydaje pozwolenia na budowę, sprawdza, czy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego daje zielone światło na stworzenie farmy fotowoltaicznej. W przypadku działki Flexa takiego zapisu w planie nie ma, co oznacza, że miejscy radni najpierw muszą na wniosek korporacji zmienić studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, a następnie plan miejscowy. W Polsce tego typu procedury mogą potrwać nawet kilka lat. Flex złożył wniosek wiosną ubiegłego roku. Minął niemal rok, a przed firmą jest wciąż daleka droga do uzyskania pozwolenia na budowę.
Władze Tczewa twierdzą, że od początku robią wszystko co mogą, by szybko przeprowadzić proces zmiany studium i planu miejscowego.
Aktualnie we Flexie pracuje ponad 4 tysiące osób. Wiosną przy ul. Malinowskiej zostanie oddana do użytku piąta hala. W chwili obecnej nie ma planów na szóstą, jednak gdyby w kolejnych latach to się zmieniło, to farma fotowoltaiczna nie będzie przeszkodą.