W Centrum Kultury i Sztuki odbył się koncert zaduszkowy. Wystąpiły w nim dwie jazzowe formacje K&W Quintet oraz Adam Wendt & Frriends. Ten drugi zespół zaprosił specjalnego gościa – gitarzystę i wokalistę Mike’a Russella.
Tczewskie Muzyczne Zaduszki w Centrum Kultury i Sztuki to już tradycja. Podczas tegorocznego koncertu najpierw na scenie pojawił się zespół złożony z muzyków młodej generacji trójmiejskiego jazzu. K & W Quintet czerpie inspiracje od najlepszych wykonawców okresu swingu, bebopu i hardbopu. Muzycy wykonują standardy jazzowe zaaranżowane na kwintet. Liderami formacji są saksofonista tenorowy Szymon Kowalik oraz tczewianin Ignacy Wendt grający na trąbce. W skład zespołu wchodzą pianista Dominik Kisiel, Szymon Zalewski – kontrabas i perkusista Hussam Abdul Samad.
Następnie na scenie pojawił się zespół Adam Wendt & Friends. Znany saksofonista, pochodzący z Tczewa – Wendt – w krótkiej zapowiedzi wyjaśnił, że muzycy w tym składzie grali już 20 lat temu, ale po długiej przerwie nagrali niedawno album zatytułowany „Rhythm & Jazz”.
Nazwa płyty odzwierciedla styl formacji czyli akustyczny nurt muzyki jazzowej z mocno zaznaczonymi korzeniami bluesowymi i rhythm&bluesowymi, były też elementy funka czy twista – słychać wpływ na przykład Jamesa Browna. W skład formacji oprócz lidera wchodzą: pianista Wojciech Niedziela, basista Zbigniew Wrombel i perkusista Marcin Jahr – to muzycy ze ścisłej czołówki polskiej sceny jazzowej.
Wendt w jednej z zapowiedzi nawiązał do charakteru koncertu, czyli zaduszek – przypomniał zmarłych niedawno muzyków i ludzi związanych ze sceną muzyczną na przykład Tomasza Stańko, Korę, Jerzego Miliana czy fotografika Marka Karewicza.
W ostatniej części jazzowych zaduszek z zespołem Adama Wendta wystąpił gość specjalny – amerykański wokalista i gitarzysta, także kompozytor, Mike Russell. Rozpoczynał karierę już w latach 60-tych w zespołach soulowych i bluesowych. Miał okazję występować z legendami gatunku. Potem poszerzył swoją stylistykę, związał się z muzyczną sceną w Berlinie. Koncertował praktycznie na całym świecie. To była wspaniała muzyczna uczta. Amerykanin i polscy instrumentaliści stworzyli znakomita atmosferę. Nie zabrakło gorących reakcji publiczności, bisów i owacji na zakończenie koncertu.