Nie jesienią przyszłego roku, a dopiero wiosną 2024 roku – to coraz bardziej prawdopodobny termin kolejnych wyborów samorządowych, podczas których wybierzemy radnych oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Spytaliśmy władze Tczewa oraz pomorskich parlamentarzystów, co sądzą o pomyśle autorstwa Prawa i Sprawiedliwości związanym z przesunięciem wyborów.
Od 2018 roku wiadomo, że skutkiem wydłużenia kadencji samorządów będzie nałożenie się kolejnych wyborów zarówno samorządowych i parlamentarnych w podobnym, jesiennym terminie w przyszłym roku. Dopiero teraz rządzący od 7 lat politycy Prawa i Sprawiedliwości zorientowali się, że, jak twierdzą, może to rodzić problemy organizacyjne i rozliczeniowe. Z tego powodu PiS złożył w Sejmie projekt ustawy o wydłużeniu kadencji samorządowców aż do końca kwietnia przyszłego roku. Oznacza to, że lokalne wybory mogłyby się odbyć nie jesienią przyszłego roku, ale wiosną 2024 roku. Zapytany przez nas o opinię prezydent Tczewa przekazał nam, że z jednej strony dodatkowe pół roku przyda mu się do realizacji odkładanych pomysłów, ale z drugiej niepokoi go to, że powody przesunięcia są czysto polityczne.
Bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować się z posłem Prawa i Sprawiedliwości, tczewianinem Kazimierzem Smolińskim. Posłowie z partii opozycyjnych pomysłu przesunięcia terminu wyborów nie popierają.
Ustawa o wydłużeniu kadencji samorządów w czwartek została uchwalona w Sejmie. Wkrótce trafi do Senatu, gdzie większość ma opozycja. Nawet jeśli Senat odrzuci ustawę, to wróci ona do Sejmu, gdzie PiS ma większość. Z doniesień medialnych wynika, że prezydent Andrzej Duda jest skłonny podpisać ustawę wydłużającą kadencję samorządów o pół roku.