Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie alarmuje. Jeśli w najbliższym czasie z nurtu Wisły nie zniknie tymczasowa podpora podtrzymująca fragment powojennego przęsła ESTB, obu Mostom Tczewskim może grozić zawalenie – zarówno zabytkowemu jak i kolejowemu. Aby do katastrofy nie doszło, rząd powinien jak najszybciej przekazać powiatowi brakujące środki.
Dokładnie rok temu podczas trwającego demontażu nurtowych, powojennych przęseł ESTB Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków wstrzymał inwestycję, przez co pojawiło się ryzyko katastrofy budowlanej. Już wówczas Wody Polskie alarmowały, że wstrzymana rozbiórka może doprowadzić do zawalenia się tymczasowych podpór i w efekcie nawet do zahaczenia o most kolejowy, który ma strategiczne znaczenie dla Państwa Polskiego. Według pomorskiego konserwatora Igora Strzoka ochrona powojennego przęsła ESTB, które miało zostać zgodnie z planem rozebrane, jest kluczowa. W efekcie wiosną tego roku powstała trwalsza, tymczasowa podpora wbita w dno rzeki. Konstrukcja ta musi przetrwać do momentu przyznania przez rząd kolejnych środków na kontynuowanie prac. Prezes Wód Polskich, który w środę gościł w Tczewie, ocenił, że tymczasowa podpora w żaden sposób nie gwarantuje bezpieczeństwa.
Prezes Wód Polskich ostrzega, że do katastrofy może dojść już tej zimy. Społecznicy liczą na to, że władza centralna jak najszybciej przekaże brakujące 200 mln zł na dokończenie odbudowy mostu, na co do tej pory wydano 70 mln zł. Spytaliśmy prezesa, czy Wody Polskie przyłączą się do apelu inicjatorów petycji #MostTczewskiJakWesterplatte skierowanego do rządu Polski.
Odbudowa mostu od początku była planowana jako zadanie kilkuetapowe ze względu na brak wystarczającego wsparcia finansowego ze strony kolejnych rządów Polski. Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie, kiedy premier Mateusz Morawiecki podejmie decyzję na temat przyznania brakujących środków. Mieszkańcom Tczewa pozostaje liczyć na to, że decyzja pojawi się wcześniej, niż katastrofa budowlana. Jeśli do niej dojdzie, wówczas pojawi się nowe pytanie: kto za katastrofę odpowie, skoro od roku wiadomo, że może do niej dojść.