Mieszkańcy Damaszki protestują. Nie chcą, aby w ich bezpośrednim sąsiedztwie powstała biogazownia, która mogłaby narazić całą okolicę na intensywne odory. Rzeczniczka Urzędu Gminy odpowiada, że żaden wniosek inwestora jeszcze nie wpłynął. Zapewnia, że wójt weźmie pod uwagę głosy mieszkańców.

Organizują spotkania z mieszkańcami, zbierają podpisy, opisują swoją działalność na fanpage’u na Facebooku – mowa o mieszkańcach Damaszki, którzy sprzeciwiają się planom budowy w ich sąsiedztwie biogazowni. Nie chcą, aby ich komfort życia uległ pogorszeniu. Biogazownia miałaby powstać na ponad 6-hektarowej działce znajdującej się 200 metrów od istniejących domów i… kilka metrów od planowanego. Tak się bowiem składa, że na samym środku działki, którą właściciel chciałby odsprzedać pod biogazownię, znajduje się inna, przeznaczona pod budowę domu jednorodzinnego. Oznaczałoby to, że tuż za oknem, tuż za ogrodem, mieszkańcy mieliby do czynienia z dużym zakładem.

Właściciel ponad 6-hektarowej działki potwierdził mieszkańcom swój zamiar jej odsprzedania pod biogazownię. Nie ujawnił jednak protestującym żadnych szczegółów. Bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować się z właścicielem działki.

Zdaniem protestujących wszystko jest w rękach wójta. Co na to Urząd Gminy? Jak będzie wyglądała procedura, gdy wniosek inwestora zostanie już złożony?

Strategia Rozwoju Gminy Tczew na lata 2021-2030 przedstawia obszar obejmujący Damaszkę jako teren o funkcji rekreacyjno-wypoczynkowej. Zdaniem mieszkańców wprowadzenie zabudowy przemysłowej w tym rejonie kłóci się z tymi założeniami.