Szpitale Tczewskie wypłaciły z ubezpieczenia ok. 750 tys. zł odszkodowania niemieckiemu marynarzowi i niemieckiemu odpowiednikowi ZUS-u. To efekt tego, że 10 lat temu personel szpitala zbyt późno zdiagnozował u marynarza malarię. Nie jest wykluczone, że niemiecki ZUS mógłby zażądać kolejnych roszczeń wynoszących nawet 16 mln zł. Starosta tczewski i prezes szpitala uspokajają, że w tej chwili nie ma zagrożenia w funkcjonowaniu placówki.
W 2011 roku niemiecki marynarz przebywający na terenie powiatu tczewskiego zadzwonił po pogotowie ratunkowe informując o objawach grypowych. Po kilku dniach pacjent zgłosił się z nasilonymi objawami chorobowymi do Izby Przyjęć i dopiero wtedy poinformował personel, że niedawno przebywał w pobliżu Afryki. Po powrocie do Niemiec pacjent był leczony w swoim kraju. Mężczyzna zaczął obwiniać za swój stan zdrowia Szpitale Tczewskie. Uznał, że poprawna diagnoza powinna zostać postawiona podczas wizyty domowej, a nie kilka dni później, kiedy przyjechał na Izbę Przyjęć. Prezes szpitala odpiera zarzut.
W związku z pogarszającym się stanem zdrowia w 2015 roku niemiecki marynarz wystąpił z pozwem i roszczeniem przeciwko Szpitalom Tczewskim. Rok później podobny krok wykonał niemiecki odpowiednik ZUS-u, który wypłacał odszkodowanie marynarzowi. Po wyroku Sądu Apelacyjnego szpital z polisy wypłacił pacjentowi 250 tys. zł, a ubezpieczycielowi 108 tysięcy euro, czyli łącznie ok. 750 tys. zł.
Szpitale Tczewskie wniosły do Sądu Najwyższego kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego. Jeśli byłaby ona uwzględniona, cały przewód sądowy byłby powtórzony. Dotychczasowe roszczenia wypłacone z polisy szpitala dotyczą leczenia tylko za rok 2011. Nie jest wykluczone, że niemiecki ZUS zwróci się o wypłatę roszczeń za kolejne lata. Z szacunkowych wyliczeń wynika, że kwota ta mogłaby wynieść nawet 16 mln zł. Gdyby tczewska placówka miała zapłacić takie odszkodowanie, mogłoby grozić jej bankructwo.